Polscy wojacy w Iraku

Jest pani filozofem, naukowcem, senatorem, a jednak otrzymała Pani ochronę policyjną. Dlaczego tak się stało?

Maria Szyszkowyska

Nasze społeczeństwo jest mało tolerancyjne i między innymi fakt, że jestem autorką ustawy, która zezwala na zawieranie związków partnerskich między osobami tej samej płci, jak również autorką projektu ustawy o eutanazji budzi tak wielkie i negatywne emocje. Odejście w zapisach prawa od kanonów moralności katolickiej budzi oburzenie tej części społeczeństwa, ktora słucha kleru. Grożono mi, ale to chyba nie jest po chrześcijańsku.

A mimo tego odważyła się Pani kandydować w wyborach powszechnych na Prezydenta Polski?

Właśnie z oburzenia na wiele zjawisk, które w Polsce są niepokojące. Mam na myśli narastanie nurtów faszystowskich, fanatyzm religijny, nacjonalizm i jednocześnie taką sytuację ekonomiczną społeczeństwa, w której przeszło połowa obywateli mojego kraju głoduje. Także inne zjawiska w naszym życiu społecznym, gospodarczym i politycznym budzą niepokój, np.powszechna prywatyzacja na marginesie której tworzą sie wielkie fortuny, a społeczeństwo nie ma z tego żadnych korzyści. W Polsce brak jest, ze strony rządzących, szacunku dla własności państwowej i spółdzielczej.

Co zatem może prezydent, przecież od tego jest rząd i odpowiedni mistrowie?

Prezydent może znacznie więcej niż senator. Cały czas w parlamencie brakowało mi siły wykonawczej. Na przykład prezydent – odpowiedzialny na mocy Konstytucji za politykę zagraniczną i obronną państwa – może, czego dotychczas nie uczynił, natychmiast wycofać nasze wojska z Iraku i zakończyć tę haniebną wojnę. Zakończenie tej wojny pozwoliłoby rozwiązać wiele kwestii natury społecznej. Dlatego, że pieniądze nie szłyby na wojnę i zbrojenia, lecz mogłyby zostać skierowane na cele społeczne. Poza tym prezydent mógłby prowadzić przyjazną politykę z krajami wschodnimi. Taka polityka dla Polski byłaby korzystna również ze względów gospodarczych. Tymczasem kolejne rządy doprowadziły do wadliwych stosunków ze Wschodem. Ponadto przezydent ma również możliwość zgłaszania do parlamentu projektów ustaw. Z prawa tego będę korzystać, proponując Sejmowi np. uchwalanie ustaw o charakterze socjalnym, ukierunkowanych na walkę z nędzą i bezrobociem, aktów prawnych chroniących lokatorów przed wyrzucaniem na bruk przez prywatnych właścicieli nieruchomości. Jest jeszcze wiele spraw... jednak po pierwsze wycofać nasze wojska z Iraku.

Czy jest Pani pacyfistką?

Tak, jestem pacyfistką. To była bardzo długa w moim życiu droga, ponieważ byłam wychowywana w kulcie powstań narodowych i w wielkim kulcie tych, którzy polegli za wolność ojczyzny. Do pacyfizmu przyczyniła się ostatecznie filozofia Kanta do której konsekwentnie nawiązuję.

Do niedawna wyłącznie naukowiec - teoretyk, a przecież przez ostatnie lata wielokrotnie angażowała się Pani w bezpośrednią działalność na rzecz ludzi „wykluczonych” i dyskryminowanych. Dlaczego we współczesnej Polsce, kraju w centrum Europy, kraju o bogatych tradycjach kulturalnych i naukowych – teraz, na początku XXI wieku, trzeba przeciwstawiać się ksenofobii i nietolerancji?

Ponieważ w Polsce świadomość społeczna nie zmieniła się właściwie od czasów przełomu XIX i XX wieku. Nie ma emancypacji kobiet, nie przeszła w naszym parlamencie ustawa o równym statusie kobiet i mężczyzn, antysemityzm jest równie silny, co 100 lat temu, jak również rozmaite niechęci narodowościowe. Myślę, że my jako naród mamy pewne kompleksy i przez te kompleksy czujemy się gorsi nieco od narodów Zachodniej Europy. Te kompleksy wyrównujemy czując sie z kolei niesłusznie lepsi od narodów Wschodu.

Wystąpiła Pani z reprezentowanej w parlamencie partii SLD, w której tzw. pragmatyzm dominuje nad ideowością. Jak Pani ocenia obecną kondycję polskiej lewicy?

Jest głęboko niepokojąca, zwłaszcza, że mamy po drugiej stronie silną, bogatą i przesyconą fanatyzmem prawicę. Społeczeństwo jest jednak, generalnie rzecz biorąc, w większości nastawione lewicowo. Partie lewicowe są bardziej pragmatyczne aniżeli ideowe. W ogóle nie krzewi się w Polsce lewicowej ideowości. Ja byłam przez kilka lat nie tylko członkiem SLD, ale również przewodniczącą Komisji Etyki SLD i w gruncie rzeczy większość spraw, które przychodziły do tej Komisji była spowodowana bezideowością działaczy SLD. Ludzie ideowi nie są bowiem zdolni do korupcji czy do nepotyzmu. Ideowość stanowi korzystną zaporę przed czynami nagannymi.

Z kolei nowopowstała Socjademokracja Polska - której liderem jest były marszałek Sejmu i przez wszystkie lata czołowy działacz SLD Marek Borowski - to jest partia, która chce stworzyć pozór, że nie jest winna temu za co odpowiada SLD. W mojej ocenie jest to partia podwójnie zakłamana. To przecież Marek Borowski wspólnie z Millerem utrwalali liberalizm ekonomiczny i państwowy katolicyzm zamiast wieloświatopoglądowości i reform gospodarczych o charakterze prospołecznym. Tacy jak oni są w gruncie rzeczy wielcy rzecznikami interesów wielkiego kapitału.
Rozczarowały mnie natomiast niektóre nowe partie lewicowe. Zieloni 2004, którzy wydawali się jeszcze parę miesięcy temu partią ideową złożoną z ludzi uczciwych, młodych, poszukujących warości lewicowych - opowiedziali się po stronie Borowskiego. Nadzieję wiążę natomiast z Antyklerykalną Partią Postepu Racja.
Tak więc ogólna kondycja partii lewicowych jest rozpaczliwa. Tymczasem społeczeństwo polskie, chociaż tego tak nie nazywa, oczekuje lewicowych przemian.

W ostatnich latach po lewej stronie zorganizowało się kilka małych, jeszcze niezbyt widocznych partii...

Bardzo cenię Nową Lewicę - partię Piotra Ikonowicza. Nowa Lewica jest partią jeszcze małą liczebnie, ale taką, która od początku rozwiązuje konkretne problemy osób szczególnie mocno skrzywdzonych przez działania i prawo inicjowane przez nasz „lewicowy” rząd. Nową Lewicę należy bardzo cenić za jej konsekwencję.

W jednym z wywiadów prasowych powiedziała Pani, że bezideowość jest gorsza od fanatyzmu.

Jeśli ktoś jest fanatykiem, to można się spodziewać, że będzie działać konsekwentnie. Jego działania są możliwe do przewidzenia. Natomiast bezideowość jest bardzo niebezpieczna, bo działania ludzi i ugrupowań bezideowych, wyłącznie pragmatycznych, nie są możliwe do przewidzenia. Dziś zawrą z kimś sojusz, jutro się od niego odwrócą, gdy inne ugrupowanie okaże się dla nich bardziej korzystne...

Czy wiąże Pani – podobnie, jak wielu polskich polityków – jakieś konkretne nadzieje związane z przynależnością Polski do Unii Europejskiej? W niedawno wydanej książce „Lewicowość w XXI wieku” pisze Pani: „nonsensem byłoby zjednoczenie się ze względu na interesy koncernów, które na tej drodze chcą pomnażać zyski”.

Wiążę z Unią Europejską nadzieję na większą dozę sprawiedliwości i wolności światopoglądowej w Polsce. Niestety, zdaję sobie sprawę z tego, że w tej dziedzinie obowiązują ustawodawstwa państw narodowych. Nie mniej projekt Konstytucji Unii Europejskiej stanowi, że każdy człowiek jest jednostką wyodrębnioną, indywiduum i jest częścią ludzkości. Taki zapis jest ogromnie istotnym z punktu widzenia polskiej mentalności. U nas traktuje się każdego jako cząstkę rodziny, jako istotę nie w pełni samoistną. W Polsce jest ogromnie rozbudowany niezdrowy kult rodziny, który zresztą wzmacnia obłudę obyczajową. Jednocześnie prasa donosi o przemocy w rodzinie, o braku porozumienia, o ślubach zawieranych z powodu ciąży i o czynach kazirodczych. Tak więc pewne zapisy w projekcie Konsttyucji Unii Europejskiej, nawet jeżeli one nie mogą być traktowane jak prawo, to jednak powinny być propagowane, aby zmieniać świadomość Polaków.
Muszę jednakże zaznaczyć, że w zapisach projektu Konstytucji Europejskiej zaniepokoił mnie liberalizm ekonomiczny jako jedyny pomysł na gospodarkę krajów członkowskich.

W cytowanej książce napisała Pani, że Europejczyk jest pojęciem wieloznacznym, m.in. „może nim być na przykład Arab, kultywujący tradycje islamu”. W związku z tym, czy nie sądzi Pani, że „zamknięcie granic” Unii czyli utrudnienia w dostępie wobec imigrantów z innych krajów świata niesie za sobą nową ksenofobię czy wręcz eurorasizm?

Zdecydowanie tak. Unia Europejska nie stała się silna, jeszcze nie zdążyła okrzepnąć, a już tworzy się nowy rodzaj pewnej niepokojącej ideologii. Wytwarza mianowicie wadliwe przekonanie, że to co europejskie jest rzekomo lepsze, wyższe, bardziej doskonałe niż to, co pochodzi z innych kontynentów. Trzeba bardzo uważać, ażeby nie ulec takiemu europocentryzmowi, który byłby bardzo niepokojący.

Ostanio w Unii Europejskiej dyskutuje się o roli narodów w jednoczonej Europie.

Ja myślę, biorąc pod uwagę mentalność obywateli poszczególnych państw europejskich, przywiązanie do tradycji, do historii, fakt kultywowania urazów historycznych, iż jeszcze długo nie zanikną wyraźnie występujące różnice. Jednak uważam, i jest to bardzo ważne, aby Unia stanowiła związek państw. Za wcześnie byłoby tworzyć Europę regionów.

Reakcją na proces kapitalistycznej globalizacji jest ruch alterglobalistyczny. Jak Pani ocenia jego szanse i możliwości?

Mam nadzieję, że ruch alterglobalistyczny będzie się rozwijać i będzie się stawać coraz mocniejszy, ponieważ alterglobaliści cenią ideę globalizacji, natomiast przeciwstawiają się wadliwemu sposobowi w jaki owa idea jest pojmowana i urzeczywistniana. Czymś innym są bowiem szczytne i piękne idee globalizacji, a więc idee, które głoszą, że ludzkość powinna stanowić jedność, a czymś innym urzeczywistniana potęga wielkich monopoli. W gruncie rzeczy przemysł zbrojeniowy , farmaceutyczny i telekomunikacyjny, choć nie tylko one, starają sobie podporządkować całą Europę i cały świat. A przecież nie o taką globalizację chodziło poszczególnym społeczeństwom. Ta wadliwa globalizacja przejawia się także na płaszczyźnie kultury w postaci zamerykanizowania kultury masowej. Jest to ten rodzaj kultury, który niesłychanie obniża poziom myślowy i duchowy Europejczyków. Tak więc alterglobaliści mają rację i sądzę, że niezadowolenie z obecnego kształtu praktycznie realizowanej idei globalizacji wzmocni te ruchy.

Jak takie ruchy mogą działać bez pieniędzy, bez dostępu do mediów, których właścicielami są bogaci np. wielkie koncerny. Czy wystarczy sam opór społeczny. Czy opór społeczny może być nowym kierunkiem walki o postęp dla ludzkości?

To jest wielki problem. O ile jeszcze można sobie wyobrazić, że niemal bez pieniędzy możliwe jest działanie, jednoczenie wysiłków ludzi w słusznej sprawie, możliwe jest organizowanie ruchów protestu, o tyle sprawą najistotniejszą jest dotarcie do ludzi, dostęp do mediów. I dlatego jestem przekonana, że powinna powstać inicjatywa ze strony osób mało zarabiających, niezamożnych, abyśmy złożyli się na media o charakterze społecznym, w których byłyby szerzone np. idee alterglobalistyczne. Takie media będą edukować społeczeństwo w duchu humanitarnych i społecznych wartości. W tej chwili jesteśmy skazani na media, które działają w interesie bogatych właścicieli.

A jakie szanse ma lewica w Europie?

Ja uważam, że przyszłość należy do ruchów lewicowych. Jednak nie są one w tej chwili dostatecznie dobrze zorganizowane. Przywódcami lewicy, a konkretnie partii socjaldemokratycznych rządzących w niejednym z państw europejskich, stały się osoby głoszące – tak jak w Polsce – liberalizm ekonomiczny, a to jako hasło lewicy samo w sobie jest sprzecznością. Brakuje takich przywódców lewicowych, jakich ma np. Francja czy Hiszpania. Mam na myśli rozdzielenie tego, co należy do sfery religii od sfery państwa we Francji czy też niesłychanie błyskawicznie przeprowadzone zmiany o charakterze lewicowym w Hiszpanii. Obserwując to co dzieje się na świecie, muszę stwierdzić, że jest grunt dla idei lewicowych. Brakuje tylko organizatorów w poszczególnych krajach aby te ruchy połączyć i by stały się one potężną siłą. Nadszedł już czas aby skończyć z sytuacją, w której świat jest poddany sile władzy grupy osób spragnionych większego zysku, niszczących ludzkość i środowisko.